Ideał sięgnął bruku” – siostrzana perspektywa



 Image by Jo-B on Pixabay

(tekst archiwalny z 7.06.2017) 
 
Dziś oddaję głos Mariannie, która od kilku tygodni nieustannie porusza kilka spraw związanych z moim życiem osobistym w kontekście prania mózgu, jakie funduje nam w latach szczenięcych (i nieco później), Kochające Społeczeństwo. Temat jest z gatunku „wiecznie żywych”, szczególnie dla mieszkańców kraju, w którym większość życia spędzamy odbijając się, jak kuleczka we flipperze, między Panem, Wójtem a Plebanem… (czytając Sienkiewicza na zmianę z Mickiewiczem – lub co najmniej opracowania ich Wspaniałych Dzieł)…
Niech się więc Siostra popisze…

Witam, tu Marianna. Maja obiecała, że opublikuje wszystko, co tu nabazgram, bez żadnej cenzury. Odważna dziewczyna!  :-D

Moja Siostra, mól książkowy chodzący z głową w chmurach, nafaszerowana romantycznym idealizmem, nigdy nie uznawała tak zwanego zdrowego rozsądku za wartość użytkową – była to dla niej cecha nudna i zbyt przyziemna. Hierarchią społeczną – każdą, niezależnie, czy to na bazie zasobności portfela, czy pochodzenia, czy też wykształcenia – gardziła zdecydowanie i bezkompromisowo. Wartości natomiast, które ceniła absolutnie i bezwzględnie (i tak jej zostało), to niezależność oraz inteligencja. Tym właśnie kluczem posługiwała się dobierając partnerów. Niestety, przy wybujałym idealizmie i skłonności do przebywania głową w chmurach, zwykle lądowała….

Aby zjawisko, które chcę opisać, oddać jak najprecyzyjniej, posłużę się ilustracją w postaci ulubionych męskich postaci serialowych mojej Małej Siostrzyczki. Zaznaczam, iż nie chodzi tu o aktorów (wszystkich trzech Majka uważa za typy raczej nieatrakcyjne), tylko właśnie o kreowane przez nich postaci.

1. Sokole Oko, Pierce – główny bohater serialu M*A*S*H. Idealista pierwszej wody, bezkonkurencyjny fachowiec, dla ratowania pacjentów zdolny do absolutnie wszystkiego, bezkompromisowy, notorycznie łamiący reguły społeczne (jakie reguły?!), miłośnik kobiet, alkoholu oraz pokera, mistrz poczucia humoru i zdolności przetrwania w warunkach wojennych, król życia w świecie śmierci.
źródło: http://playitoncemoresam.blogspot.com/2016/11/59-serial-kultowy-mash-1972-1983.html

2. Dr Percival Ulysses Cox – kolejny superman medycyny, mistrz w swoim fachu, pochodzący z  „Hożych Doktorów” (oryg. „Scrubs”) upośledzony emocjonalnie typ z przerośniętym ego, czerpiący radość z upokarzania współpracowników. Starannie ukrywa fakt bycia istotą ludzką, choć kilkakrotnie (sic!) w ciągu dziewięciu sezonów serialu wykazał typowe dla tego gatunku uczucia.
źródło: http://www.digitalradiocentral.com/threads/atw-128-favorite-tv-characters.20879/

3. Sherlock Holmes – chyba nie trzeba go przedstawiać. Czy to w poniższej inkarnacji (serial BBC, zatytułowany – nomen omen! – „Sherlock”), czy w każdej innej, jedyny w świecie detektyw-konsultant, perfekcyjne dzieło umysłu sir Arthura Conana Doyle, stanowi absolutny hołd dla ludzkiego intelektu, przy jednoczesnej pogardzie dla różnych słabości człowieczeństwa, ze szczególnym uwzględnieniem (zbędnych) emocji. Zimny, samotny cyborg, lekceważąco odnoszący się do tych, którzy nie dorównują mu w zdolnościach umysłowych, czyli – do wszystkich.
źródło: http://dailycandidnews.com/all-in-the-family-benedict-cumberbatch-related-to-sherlock-holmes-author/

Podążając serialowym tropem: „M*A*S*H”: Majki nie pociąga BJ – ciepły, rodzinny, choć intelektem oraz poczuciem humoru dorównujący Sokolemu Oku, tylko Pierce – babiarz i hazardzista! „Hoży Doktorzy”: nawet, jeżeli uznamy JD za nieco zniewieściałego, to już Turk mógłby się spodobać (kolor skóry nie ma dla mojej Siostry kompletnie znaczenia… nawet nie wiem, czy zauważyła, że Turk jest „czarny”  – a jeśli nawet, to w jej oczach fakt ten stanowi zaletę), jednak jego zdolność do okazywania miłości żonie a przyjaźni – Dorianowi dyskwalifikuje go w oczach Mai. „Sherlock”: Watson? Litości! Jest przecież… człowiekiem i nie poniża innych. Nawet czasami przeprasza za zachowanie Holmesa, czy też go tłumaczy…

Co ciekawe, gdyby zapytać Majkę, jaki jest jej ideał faceta, odpowie, że inteligentny… i tu się skończy samoświadomość mojej Siostrzyczki, która doda, że uwielbia panów ciepłych, rodzinnych, ceniących wagę uczuć, niewstydzących się ich okazywania… i tym podobne bzdury, kompletnie niezgodne z prawdą.

Niestety, w przypadku mojej Siostry świat serialowy przekłada się bezpośrednio na życie. Jeżeli ustawimy w rzędzie kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu panów, Maja intuicyjnie wybierze największego dupka i socjopatę, gdyż tylko on wyda jej się atrakcyjny. Oczywiście, wybraniec musi być co najmniej przeciętnie inteligentny i miło, jeżeli wykazuje jakiś szczególne zdolności lub zainteresowania (niekoniecznie prawdziwe, byle umiał przekonywająco o nich opowiadać). Niemniej, mroczny rys romantycznego bohatera, co to sam przeciw światu (wojuje), w związku z czym ma święte prawo być nonszalanckim arogantem wobec „mas ciemnych”, jest wyposażeniem obowiązkowym. Majka zakocha się w każdym, kto – w jej mniemaniu – potrzebuje pomocy. Jej pomocy. I ona go OCALI.

Jej Eks – ojciec Franciszka – idealnie wpisał się w schemat. Dzielnie wojujący z przeciwnościami losu studencina, sam przeciw pato-alkoholowemu pochodzeniu, walczący dzień po dniu o byt materialny, robót dorywczych się chwytał, co – niestety – nie pozwalało mu zaliczyć kolejnych kolokwiów i egzaminów. Jego rozległe zainteresowania były tak liczne, że brakowało na nie czasu… do tego stopnia, iż w końcu zredukowały się do jednego: trzymania w łapie pilota TV. Jako człek inteligentny wiedział dobrze, że pokazując ludziom słabość, narazi się na ciosy. Jego duma bywała często mylona z arogancją… szczególnie wobec najbliższych, wliczając w to rodzinę własną i naszą. I nikt (poza Mają), nie rozumiał jego Prawdziwych Intencji. Ta sama duma nie pozwalała mu pracować „na etaciku”. Podczas, gdy moja Siostra zajeżdżała się, żeby utrzymać rodzinę, Geniusz miał Plany. Początkowo nawet pracował trochę, z czasem jednak coraz mniej, gdyż jego wysiłki nie były należycie doceniane.

Pop-psychologia natychmiast stwierdzi, że jako „dziecko z rodziny rozbitej”, Maja ma nieprawidłowe wzorce, które ukształtowały jej późniejsze…. pierdu…. pierdu… Nie wykluczam, że coś może być na rzeczy… Jednak znam kilka przypadków szczęśliwych (naprawdę szczęśliwych, nie tych z krawatem – pod rękę – w niedzielę na spacer – ku zawiści pozostałych) związków, z których każde ze „złej” rodziny pochodziło, jak również dzieci udanych małżeńsko rodziców, które same potem babrały się w rozwodowym bagnie.

W odróżnieniu od psychologów (i innych grzebiących ludziom w głowach Specjalistów), znając Majkę od zawsze, uczepiłabym się nie tyle naszych Rodziców, co ogólnej linii wychowania w polskiej kulturze. Proces ten, normalnym ludziom krzywdy nie czyniący, bywa zgubny dla tych, co uwierzyli we wszystkie bajki, którymi się ich karmiło za młodu. Tacy właśnie kończą często w rolach ofiary tego samego systemu, który ich ukształtował.

Literatura i mity społeczne informują dzieciaki, że miłość czyni cuda, na dowód czego jakaś dziewica, zarzucając szmatę na łeb wybranka, ratuje go od śmierci (mimo, że sam wpakował się w kłopoty), a niejedna „menda społeczna” nawraca się i zostaje przykładnym obywatelem pod wpływem Tej Jedynej. Uczy się nas, że miłość, to zaufanie, które wyklucza kontrolę drugiej osoby. Bo przecież nie można kochać i jednocześnie kontrolować! Mówi się dzieciom, że „dobre” (dla innych, niekoniecznie dla siebie samego) postępowanie i cierpliwość są nagradzane. Ponadto, jesteśmy przekonywani, że nasze państwo jest tak skonstruowane, by jego instytucje mogły zapewnić przestrzeganie prawa, porządek oraz pomoc słabszym.

Na szczęście, moja Siostra w końcu otrząsnęła się z amoku i uznała, że dalsze „niesienie krzyża w imię miłości”, to nie jest sport dla niej. Jednak, zanim udało się Majce na dobre uciec z piekła oraz rozwieść, jej prywatny Romantyczny Bohater (a raczej Drama Queen) nieźle zatruł życie tak jej samej, jak i  Frankowi.

Co ciekawe, dzięki pomocy Państwowych Specjalistów przemoc nigdy nie została mu udowodniona, za długi, które pozaciągał bez wiedzy Majki może być ona w każdej chwili pociągnięta do odpowiedzialności, a winę za rozpad małżeństwa ponoszą oboje, bo… ona go nie kontrolowała (sic!).
Na szczęście, poza skrajnym idealizmem (z którego się nie wyleczyła), Maja posiada zdolność do odradzania się po rozmaitych życiowych klęskach oraz odpowiednią dawkę poczucia humoru, by się z nich w końcu śmiać.

Szkoda tylko, że to nie takie właśnie cechy są rozwijane u dzieci w naszej, miłującej Szczytne Ideały, kulturze.

P.S. Drodzy Rodzice, Nauczyciele, Księża, Pisarze! Przestańcie wmawiać ludziom, że Prawdziwa Miłość, to lek na zło świata, że bezwarunkowe zaufanie innej osobie, to warunek (!) udanego związku… I – co najważniejsze – przestańcie udawać, że ktoś ochronie nieszczęśnika, który – słuchając Was – wpakował się w kłopoty. To tak nie działa. A wynalazkami typu Niebieska Karta można sobie… pomachać radośnie… do dupka dręczącego rodzinę.

Tu Maja: OK. Opublikuję to. Ale pewnego dnia wyżyję się tu na singielkach „z wyboru”, które tak się bały podjąć ryzyko, że teraz wieczorami rozmawiają z… kotem. Co – swoją drogą – nie jest do końca głupie, gdyż Ryszard Jerzy odpowiada…
Poza tym, z niechęcią przyznaję, że Marianna ma sporo racji Idę na pocieszenie obejrzeć Sherlocka!!

Komentarze