Wszędzie serduszka i misiaczki, w
porywach do gołąbków. Nie drażni mnie to bardziej, niż ogólna
białozłotość i świętoszkowatość majowa, czy absolutny nakaz
bożonarodzeniowej szczęśliwości ciągnący się przez dwa
ostatnie miesiące roku. Przyzwyczaiłam się – cyklicznie zmienia
się pogoda, dekoracje w sklepach i promowane towary. Za chwilę
serduszka ustąpią palemkom, zajączkom, czy jakiejś jeszcze innej
florze i faunie, również w embrionalnej fazie rozwoju, a czy
człowiek chce uczestniczyć w szaleństwie, czy nie, to jego
osobisty wybór i nie powinien musieć się z tego nikomu tłumaczyć.
Ani spowiadać. W ogóle nie powinien musieć!
Proste?
Niekoniecznie. Po raz kolejny w swoim
życiu dochodzę do wniosku (do którego pewnie doszła przede mną
spora liczba innych osób), że najtrudniej o święty spokój. Z
jednej strony mamy pluszowo-lukrowym światek komedii romantycznych,
rządzony przez Królów i Królowe Kier, a z drugiej strony hasła
typu Obchodzę Walentynki.... szerokim łukiem!
- wykrzykiwane głównie przez Waletów Pik (chociaż inne figury w
tej roli też widywałam). Dziś wieczorem, to singielki
mogą się chyba tylko napić! –
słyszę chichot jednej z Królowych. Co to w ogóle za
święto! Przecież tego nie ma w naszej tradycji! I czego one tak
rechoczą jak durne! - mamrocze
Walet.
I nikomu nie przyjdzie do głowy, że -
koniec końców - wszyscy jesteśmy tą samą talią kart, z tymi
samymi marzeniami, pragnieniami i lękami. Z podobnymi obawami i
ambicjami. Jedyne, co nas różni, to konkretne rozdania, które
sprawiają, że zawieramy różne układy i sojusze, że gramy z kimś
lub przeciw komuś. Zapominamy, że raz się jest Asem Pik, a raz
dwójką trefl, czasami Damą Karo, a czasem dziesiątką kier. Role
się zmieniają, wszystko płynie, a Heralkit z Efezu wali głową o
ściany Hadesu, bo jakaś Majka z barbarzyńskiego plemienia (kim do
cholery są Słowianie!?) wypisuje głupoty podszywając się pod
jego filozofię....
Z okazji dzisiejszego święta
proponuję Walentynkową Promocję: na trzy-cztery zejdźmy z
mentalnych nocników. Przestańmy się napinać i rozpaczliwie
stękać, udowadniając sobie nawzajem za wszelką cenę, że Mamy
Rację. Wyluzujmy! Niech każdy robi to, co lubi: tańczy, pije,
ogląda film, płacze, śmieje się, je, myje się, nie myje się (w
takim przypadku prosiłabym tylko o zachowanie odpowiedniego dystansu
od innych jednostek ludzkich), ma to wszystko gdzieś... Byle tylko
nie deptał innym po odciskach. Niech każdy robi to, co lubi
najbardziej, ale tak NAPRAWDĘ LUBI. Nie pod publiczkę, „bo tak
trzeba” albo – co gorsza – „bo dzisiaj tak trzeba”.
Dobrej zabawy (nie tylko w
Walentynki)!!!
Komentarze
Prześlij komentarz