![]() |
Molo spacer - obraz Arek Socha z Pixabay |
- Buddy z jajami i bentleyem - odpowiedziałam na odczepnego cytatem z Cathy Hopkins, gdyż w tym momencie wiedziałam już, że na żadną rzeczową dyskusję nie mogę liczyć. Koleś bowiem zafiksował się na (ukutej wraz z innymi nieszczęśnikami mającymi problem z pozostaniem w stałym związku) teorii, zgodnie z którą baby są złe i kapryśne, lecą na tylko kasę i jak spotkają bogatszego, to odchodzą.
I tak bywa - jeżeli próbujesz zbudować związek z laską, którą złowiłeś wyłącznie na to, że trzymasz się za portfel, zabierając ją w "ciekawe miejsca" (czytaj: modne knajpy) i zabawiając podrasowanymi opowieściami, które mają świadczyć o tym, jaki z ciebie ważny i mądry typ. Nie oczekuj wówczas, że nagle zmieni się ona w pokorniuchną kurkę, którą będzie cieszyć możliwość pooglądania z tobą telewizji (czytaj: programów, które interesują wyłącznie ciebie - przecież nie będziesz się męczył z jakimś jej babskim badziewiem, prawda?). Inna opcja - jesteś z babeczką, która "inwestuje w siebie": we fryzjera / kosmetyczkę / mani-pedi-rzęsy / botoks... (Nie, wcale nie twierdzę, że mamy chodzić bez makijażu i z zarośniętymi nogami - chodzi mi raczej o pewien umiar i rozsądek). Skąd zatem pretensje, że domaga się od ciebie finansowego udziału w przedsięwzięciu? Przecież właśnie na to poleciałeś, tak? Nie było istotne, co ona czuje, co myśli, jak chce żyć. Było istotne, że zamachała biustem i rzęsą oraz chichocze z twoich dowcipów. Już nie chichocze? Oj, chyba znalazła innego sponsora. Sorry!
Prawo to działa zresztą w obie strony: jeżeli wiążesz się z zakompleksionym typem z nieprzepracowanym syndromem DDA tylko dlatego, że ma uroczy uśmiech i to ciebie wybrał na swoją zbawicielkę, to licz się z tym, że wkrótce, uznawszy cię już za swą własność, będzie traktował tak samo, jak resztę swojej rodziny (czyli burą sucz), wymagając przy tym analogicznej, psiej lojalności. Wszak cię wybrał, prawda? Powinnaś skakać z radości! Już nie skaczesz? Hmmm... Jesteś rozczarowana? Dlaczego? Że miało być inaczej? Miałaś go wyleczyć z całego bólu istnienia miłością swą? Tia... Większość z nas, kobiet, załapała się na ten radosny mit, chętnie rozpowszechniany przez kochaną, patriarchalną kulturę, z jej wodzirejami w czarnych sukniach w roli głównej. Bracie, miłość ci wszystko wybaczy! Siostro, nieś swój krzyż! Skoro jest tak pięknie, to jak tu nie bronić Naszej-Tradycji-i-Kultury-przed-Zgniłym-Zachodem!? Tylko... dla kogo pięknie?
Przesadzam? Że to niby dotyczy tylko starszego pokolenia? To dlaczego w ciągu jednego dnia dwóch miłych panów świeżo po trzydziestce w następujący sposób skomentowało mój nadal singlowy stan:
- Bez faceta wróciłaś?
- O, to jesteś panna do wzięcia?
Pan numer jeden, to mój dobry kumpel i zakładam, że żartował. Słyszałam jednak tego typu teksty wypowiadane zupełnie serio. Jakby celem wyjazdu na wakacje / zmiany miejsca zamieszkania było... to się chyba nazywa "złapanie męża", tak?
Panu numer dwa nie chciałam odpowiadać w miejscu publicznym, że (pomijając kwestie językowe: rozwódka to wszak nie panna) nie jestem "do wzięcia", bom nie towar, a i sama nie wybrałabym kogoś, kim gardzę. A gardzę takimi, co na innych mówią "brudasy" dlatego, że ich skóra nie jest tak mlecznobiała, jak u tegoż pana. Bycie wojskowym zawodowym i uprawianie myślistwa od wczesnego dzieciństwa też mi nie imponuje. Nie chcąc mu ubliżać, ograniczyłam się do stwierdzenia, iż jest to temat na beczkę piwa. Może dobrze narąbany zrozumiałby, że nie lubię homofobicznych głąbów wymachujących spluwą, gdyż wyłącznie dzięki temu czują się Prawdziwymi Mężczyznami.
Co trzeba mieć w głowie, żeby za oczywiste uznać, iż jedynym celem wolnej kobiety jest związek. Wszystko jedno z kim, byle nosił spodnie i coś tam w spodniach. Co trzeba mieć w głowie? Ano przekonanie, że dopiero z facetem kobieta może być szczęśliwa. Przepraszam: SZCZĘŚLIWA.
W tym miejscu pewnie już mi się obrywa za to, że jestem "zimna sucz", pewnie "lesba" i nie lubię mężczyzn. Wyjaśniam po kolei:
1. Bywam zarówno zimna, jak i gorąca, w zależności od kilku czynników - między innymi stanu zdrowia, czy temperatury otoczenia. Ponadto, owszem, jestem samicą ssaka, ale gatunku homo sapiens sapiens, nie mylić z canis.
2. Z mojego życia intymnego nie muszę i nie zamierzam się nikomu tłumaczyć.
3. Mężczyzn lubię, szanuję, do wielu z nich czuję silną sympatię, a jednego nawet kocham. MĘŻCZYZN - nie mylić z warczącymi, poszczekującymi, histerycznymi chłoptysiami z obsesją na punkcie swojej - archaicznie pojętej - "męskości".
Jak jednak odróżnić jednych od drugich, skoro każdy człowiek jest inny? Myślę, że granica przebiega po linii samoświadomości delikwenta oraz tego, jak traktuje swoje partnerki, a także inne kobiety. A to wszystko ma związek z dojrzałością - niekoniecznie zresztą zależną od wieku metrykalnego.
Wiem, że współczesnym facetom jest ciężko. Do niedawna podział ról był ustalony, wraz ze wszystkimi jego konsekwencjami. Świat jednak zmienił się w ciągu ostatnich kilku pokoleń zarówno pod względem technologicznym, jak i społecznym. Kobieta może żyć bez męża i świetnie sobie radzić. Mężczyzna nie płaci już "bykowego" za to, że pozostaje w bezżennym stanie powyżej norm prawem przypisanych. Chcemy jednak być w związkach. Tyle tylko, że wzajemne oczekiwania trochę nam się zmieniły. Nie wystarczy już, żeby kobieta miała ładna buzię, miednicę odpowiednio szeroką do rodzenia i jakiś tam posag. Nie wystarczy już, że facet jest "odrobinę ładniejszy od diabła", jak mawiały nasze babki, przynosi wypłatę, nie pije (za dużo) i nie bije (za mocno).
To czego wy w końcu chcecie? - irytacja mojego kolegi ma zapewne swoje źródło w bezsilności, do której za nic się nie przyzna - w końcu jest facetem, czyli musi być twardy. Na słabość pozwolić sobie nie może - przynajmniej we własnym mniemaniu. Trzyma więc gardę, rozpaczliwie maskując bezradność agresją, zalewając dylematy alkoholem i budując swoje poczucie męskości kolejną serią pompek, czy innych "męskich" ćwiczeń.
Nie wiem, czego chcą wszystkie kobiety świata. Pewnie masy różnych rzeczy. Rozmawiałam jednak na ten temat z kobietami z mojego otoczenia: inteligentnymi, samodzielnymi, niezależnymi, aktywnymi zawodowo, zarówno będącymi w związkach, jak i singielkami, w wieku od lat dwudziestu sześciu do siedemdziesięciu. Na pytanie, czego oczekują od mężczyzn i jak się ma do tych oczekiwań wygląd fizyczny, udzieliły różnych odpowiedzi, jednak pewne kwestie przewijały się przez wszystkie, bądź niemal wszystkie wypowiedzi. Były to: poczucie bezpieczeństwa zbudowane na zaufaniu, podobne priorytety w kwestiach fundamentalnych, inteligencja połączona z poczuciem humoru, spokój i wolność, partnerskie wsparcie oraz dobroć.
Chcemy móc ufać i chcemy, by nam ufano. Kto ufa, obdarza wolnością. Kto kocha- zaufania nie zawiedzie. Nie musimy zgadzać się we wszystkim z naszym partnerem (nuda!), ale podstawowa hierarchia wartości powinna być ta sama. Przynależność do Mensy jest nieobowiązkowa, ale każda z nas potrzebuje kogoś, z kim można porozmawiać. Twórczo. A nawet bardzo inteligentny człek bez poczucia humoru i dystansu (również do siebie samego), to dramat. Normalne, że każdego czasami poniosą nerwy, ale wściekły warkot w każdej sytuacji, gdy coś idzie niezgodnie z oczekiwaniami, wszczynanie awantur, czy sianie niepokoju zniechęca nas do bliższych kontaktów. Oczekujemy partnerstwa i wsparcia "technicznego", w pralko-mopo-kuchennej codzienności. Znacznie jednak istotniejsze jest dla nas partnerstwo i wzajemne wsparcie psychiczne. Mężczyzno, rozmawiaj, a nie doradzaj; spróbuj zrozumieć, zanim skrytykujesz; nie oceniaj.
Chodzi o to, by BYĆ ze swoją kobietą, żeby słuchać, co ma do powiedzenia i podzielić się z kolei tym, co Was cieszy, czy boli. Wasza uważność jest ważniejsza od waszych mięśni. A prawdziwa siła, to nie agresja. Siła, to spokój w każdej sytuacji.
Jak się ma do tego wszystkiego wygląd? To oczywiście zależy od indywidualnych preferencji, jednak wychodzi na to, że jest mniej istotny, niżby się wydawało. Ważna jest ogólna schludność - lubimy zadbanych, pachnących facetów. Ferdynand Kiepski i jego bracia w powyciąganych gaciorach zdecydowanie odstraszają, tak samo, jak narcyz rozczulający się nad każdym kosmetykiem, nad każdą koszulą, nad każdym ślicznym mięśniem, który sobie wypracował i naoliwił. Ważne są oczy - widoczny w nich błysk inteligencji, porozumiewawcze spojrzenie, uśmiech. Na koniec sprawa podstawowa - aż głupio o tym pisać: należy się myć. Codziennie. Jeżeli na ulicy, czy w pociągu człowiek ma ochotę odstrzelić sobie nozdrza, to co ma powiedzieć żona takiego typa? (A z reguły są to ci panowie, którzy raczą świat "dowcipem": Myjcie się, dziewczyny...")
Drodzy Panowie, zwracam się do tych z Was którym zależy na budowaniu trwałego, partnerskiego związku z kobietą - żywym człowiekiem płci żeńskiej, w odróżnieniu od dziewczątka, laleczki, żonusi, sexbomby, kucharko/sprzątaczko/pani-do-towarzystwa:
Nie potrzebujemy Was!
Ale chcemy być z Wami. Z wyboru, nie z konieczności.
I jeszcze jedno: nie pochodzimy z jakichś odległych planet. Wszyscy jesteśmy ziemianami. Niemniej mocno różnimy się od siebie jako poszczególne jednostki. Radość z trzymania się za kończyny w świetle księżyca, czy udana wspólna nocka, to niekoniecznie znak, że znaleźliśmy "Naszą Drugą Połówkę". Niedopowiedzenia i wymowne milczenie bywają romantyczne tylko w bajkach, w których bohaterowie żyli długo i szczęśliwie (pytanie, czy nadal w związku). Może więc pora przestać czynić założenia, grać role i przewracać oczami, a zamiast tego po prostu zacząć ze sobą rozmawiać? A kiedy już nauczymy się o sobie nawzajem, kiedy poznamy i zaakceptujemy swoje mocne i słabe strony, wtedy można wspólnie milczeć.
A to dopiero jest magia!
Magicznych chwil dla wszystkich!
Komentarze
Prześlij komentarz