![]() |
Był sobie szop pracz. W odróżnieniu jednak od większości pobratymców nie mieszkał w lesie, tylko w domu nad jeziorem w okolicy Olsztyna. Miał na imię Edward. Pracował trochę jako facet do towarzystwa, trochę jako przedszkolanka, ale przede wszystkim jako ekolog. Dzięki swojej Opiekunce, pani Monice oraz własnemu niezaprzeczalnemu urokowi, nawiązywał pozytywne relacje z ludźmi. Był ufny i ciekawski. Był.
Pewnego czerwcowego wieczoru, wymknąwszy się niepostrzeżenie z domu, postanowił zabawić się samodzielnie, bez - nieświadomej niczego - Opiekunki. Trafił jednak na niewłaściwą imprezę: odwiedził bowiem przyjezdną rodzinę, która nie miała pojęcia, kim jest Edward. Uznano, iż zwierzak stanowi "zagrożenie dla życia i zdrowia wielu osób," wezwano liczne służby, z który stawiła się wyłącznie policja - standardowo bezużyteczna, w związku z czym turyści postanowili sami zażegnać niebezpieczeństwo. Zażegnali. Permanentnie.
Zachowanie psychopatyczne czy obrona konieczna?
Uwięzienie zwierzaka w beczce można jeszcze zrozumieć - ludzie mający dzieci zrobią wszystko, by je chronić (jako rasowa matka-kwoka coś wiem na ten temat). Jednak szczelne przykrycie tejże beczki w sposób odcinający tlen więźniowi, to już znęcanie się albo... totalny brak wyobraźni. Edek, czy nie Edek - każdy ssak potrzebuje tlenu do życia. Tak już mamy. Ponieważ sami jesteśmy ssakami, można było się tego domyślić przez analogię. Jednak wciąż... całą akcję można by jeszcze tłumaczyć głupotą wynikającą ze strachu. Słabe, naciągane, ale możliwe.
Jednak ostatnie doniesienia zmieniają perspektywę. Urazy ciała szopa wskazują na uderzenia, których doznał przed śmiercią. I to już jest bestialstwo. Nawet, jeżeli wynika ze strachu.
Kim jesteśmy, żeby dawać sobie prawo do odebrania życia innej istocie - i to w tak okrutny sposób? Edward jest - niestety - jednym z wielu przykładów na to, jak my - ludzie - funkcjonujemy jako gatunek. Niespecjalnie jest się czym pochwalić.
Na myśl o tym, co musiał czuć Edek w ostatnich chwilach życia nadal chce mi się płakać. Mam tylko nadzieję, że śmierć tego cudnego zwierzaka nie pójdzie na marne.
Może w końcu dotrze do niektórych "strachliwych", że nie każdy, kto jest od nas inny, stanowi zagrożenie? I, że są inne metody działania, niż agresja i przemoc?
Działalność "służb" pominę milczeniem.
Zdjęcie poglądowe. Kobieta.onet.pl |
P.S."Jak nie ma winnych, oskarża się ofiary" śpiewa Jacek Stęszewski w piosence "Kino Mockba". To właśnie chciałabym powiedzieć "mądremu" panu (mała litera zamierzona), który w komentarzu pod tekstem pani Moniki dotyczącym wyników sekcji zwłok Edwarda pyta oskarżycielsko, gdzie była, kiedy katowano "jej maskotkę". Chciałabym jeszcze dodać, że sport to podobno zdrowie, a dla tego pana zdrowo byłoby rozpędzić się mocno i pobiec jak najszybciej w stronę najbliższej ściany. Może zderzenie z nią przywróciłoby u niego na miejsce ludzkie odruchy takie, jak empatia. Szanse wprawdzie słabe, ale nadzieja jest...
Komentarze
Prześlij komentarz