Jedenasty listopada


źródło: Pixabay

(tekst archiwalny z 11.11.2016) 
 
„Jesteśmy wreszcie we własnym domu (…)”- słyszałam z radia, czy TV, dorastającą małolatą będąc. Wierzyłam. I chociaż polityka nie interesowała mnie wówczas jakoś szczególnie, nie dało się przymknąć oczu na to, co działo się wtedy w kraju. Jako nastolatkowie nie mieliśmy aktywnego wpływu na przemiany polityczno-społeczne, ale atmosfera radości, nadziei, momentami wręcz euforii udzielała się i nam. Pewnie z punktu widzenia dzisiejszej młodzieży, to żenująco patetyczny obrazek, ale nie zapomnę Kumpeli z równoległej klasy, która w przerwach między lekcjami, na licealnych korytarzach dobijała gitarę „Murami” Kaczmarskiego. I ludzie się dołączali! Sami z siebie, bez żadnych tam „a teraz cała sala śpiewa z nami”. Kto chciał – śpiewał, kto nie chciał – nie śpiewał, kto chciał, a nie umiał – burczał, piszczał, wył, czy rzęził, kto chciał sobie pójść – szedł sobie. Zabawa skończyła się, kiedy Kumpelę zaangażowano do występów na różnorodnych apelach. Nadal grała i śpiewała świetnie, ale to już nie było to samo…

Polityka nadal nie interesuje mnie jakoś szczególnie, właściwie trochę od niej uciekam, niemniej – nawet nie oglądając TV i nie słuchając radia – człek styka (a nawet zderza się) z rzeczywistością mówiącą, że owszem, jest we własnym domu, ale… wyłącznie po spełnieniu następujących warunków: ma białą karnację; mówi bez akcentu;  najlepiej, jeżeli jest mężczyzną; jeżeli jest kobietą musi Kochać-Rodzinę-Nade-Wszystko; wyznaje Jedynąsłusznąreligię (inni, to po prostu niewierzący, niezależnie od tego, w Kogo lub co wierzą); jest posłuszny (Panu, Wójtowi i Plebanowi). Najlepiej, jeżeli nosi Odzież Patriotyczną i NIE ubiera się na czarno (szczególnie, jeżeli jest tej gorszej – przepraszam – błogosławionej) płci. Aha, powinien jeszcze pamiętać i żywić-nadzieję-na-pomstę wszystkich-krzywd-wyrządzonych-Narodowi (zewnętrznie i wewnętrznie) od czasów Mieszka I.

Ostatnio jakaś miła pani obiecywała deportację z powodów światopoglądowo-religijnych. Załapałabym się: język obcy  (tzw. „wspólny”) jako-tako znam, a będąc rozwódką, niepokornym babskiem w niepokornych butach, religijnie niezrzeszonym (moje credo – moja prywatna sprawa), jestem niezłym materiałem do wywózki. Lubię myśleć, że z chęcią dałabym się deportować do jakiegoś miłego kraju…

…bo w końcu co mnie tu trzyma? Ochrona prawna? Raczej nie. Próbowałam swego czasu takową uzyskać, jednak lokalny Specjalista-Do-Spraw-Przemocy w niebieskim mundurku szybciutko wyleczył mnie z tak idiotycznych pomysłów, sprzymierzając się z jej sprawcą – domowym tyranem, szmacąc mnie na jego oczach, strasząc Nieletniego odebraniem mi praw rodzicielskich, a w sądzie zeznając Jedyną-Słuszną-Wyssaną-Z-Palca-Prawdę.

Ochrona socjalna? Kolejne pudło. Na „pińcetplus” się nie łapię, gdyż Jedyne Dziecię utrzymuję. A że sama, bo prawo alimentacyjne istnieje… w kodeksach li tylko, to już detal. Z dużo zarabiam, bo nie dość, że „ytat” mam (z nadgodzinami nawet), tom jeszcze prywaciara! (A, że podatki z tej pracy na dwóch etatach są radośnie dystrybuowane do potencjalnych wyborców, to kolejny detal). Sama jestem sobie winna.

Ochrona zdrowia? Litości! O terminach przyjęć do lekarzy specjalistów „na fundusz” nie będę pisała, bo temat znany i powszechny. Na szczęście – póki co – zdrowie dopisuje i Frankowi i mnie. Odpukać, odpluć przez lewe i prawe ramię – jakem nieprzesądna ;-)  ).

Co mnie zatem tu trzyma? Raczej nie Rodzina, bo Rodzina kocha, więc i na kraniec świata dotrze, by odwiedzić, domowy placek oraz słoiki z pachnąca zawartością przywożąc. Zatem co? Może to ta sama lojalność, (naiwność?), która kazała mi tkwić w martwym od dawna (i jak każdy nieboszczyk – trującym) małżeństwie? A może to poczucie wspólnoty z obcymi wprawdzie, ale podobnie, jak ja niedostosowanymi do kwalifikacji „Porządny Obywatel 1.0″ ludźmi? A może po prostu ze wszystkimi, z którymi (jak mawia Adela G. – moja Przyjaciółka) oglądałam te same dobranocki?
Nie wiem. Mogę tylko powtórzyć za Krzysztofem ‚Grabażem’ Grabowskim:

„W tym kraju są zasady,
Ten kraj ma to w zwyczaju:
Równo ścinać wszystkie głowy wystające zza połowy,
Mam fatalne maniery,
Koszmarne mam zwyczaje,
Lecz kiedy grają tego kraju hymn,
Ciągle jeszcze wstaje.
Masz tak jak ja w tylu miejscach poklejone serce.
Aksamit i Dynamit,
Marchef w Butonierce.
Nasze serca mylą ich radary…”
(Pidżama Porno, „Marchef w Butonierce”)

Komentarze