Niebieski Ogórek - sezon drugi




(tekst archiwalny z 10.02.2019)
Od ostatniego wpisu minął ponad rok. Przez ten czas trochę się wydarzyło.
  1. „Obroniłam się” (chociaż nikt mnie specjalnie nie atakował) i zostałam Nauczycielką Dyplomowaną. Tytuły mam... tam, gdzie zawsze, ale doceniłam wyższą pensję. O czym wspomniawszy... bez przesady! Kwoty podawane w TV są albo objawem zaawansowanej dyskalkulii w Najwyższym Towarzystwie albo... No co mam napisać? Że kłamią?
  2. Odtańczywszy uczciwie swoje na studniówce Mojej Klasy i uroniwszy przepisową ilość łez przy pożegnaniach zarówno w szkole publicznej, jak i prywatnej, zostawiłam tę ostatnią pod opieką Hani (a tę pierwszą w rękach... Dyrekcji) i zmieniłam pracę. Żyję, uczę się nowego zawodu, póki co ofiar w ludziach nie ma. :-)
  3. Zmieniliśmy również z Franciszkiem miejsce zamieszkania z naszego małego S. na Stolicę Regionu. Franek chodzi tu do Renomowanego Liceum, Jednego z Pierwszych w Rankingach (żeby nie było – sam chciał!). Jedno i drugie było nam niezwykle potrzebne. Głównie po to, by uświadomić sobie, co następuje:
    1. Renomowane Licea są wspaniałym miejscem dla przyszłych Biznesmenów, Adwokatów, Maklerów, Polityków, Lekarzy i innych Bardzo Ważnych Członków Społeczeństwa. Franek jest sobą. Jaki zawód wybierze... wiedzieliśmy pół roku temu. Teraz jesteśmy oboje, jak Sokrates (wiem, że nic nie wiem). Franek szuka, pomysły się krystalizują, a ja kibicuję. Na szczęście Młody nie uwierzył, że ocena cząstkowa poniżej czwórki automatycznie przesądzi o jego losie i w konsekwencji zostanie fryzjerem. Tu szczerze przepraszam wszystkich fryzjerów za nieuzasadniony elitaryzm (części) Ciała Pedagogicznego Renomowanego Liceum.
    2. Stolica Regionu jest piękna, wspaniała, oferująca szeroki wachlarz możliwości wszelakich. Nie żartuję. Uwielbiam to miasto! Mieszkałam tu wcześniej przez dwanaście lat (Franek przez trzy, czego nie pamięta). Teraz – po kolejnych dwunastu – wróciłam. Miasto przez ten czas jeszcze bardziej wypiękniało. Wszystko byłoby super, gdyby nie fakt, że... to maleńki S. jest domem. W związku z tym nieco zmodyfikowaliśmy naszą wizję przyszłości. Tfu! Przez lewe ramię! Oby się udało.
  4. Konsekwentnie olawszy blog, miałam skończyć Straszliwe Opowiadanie O Rozwodzie. Po dość długim okresie rozpasanego lenistwa zabrałam się nieśmiało do pracy. Mierząc rzecz „ilościowo”: z opowiadania zrobiła się nowela, która radośnie rozrasta się do rozmiarów powieści. Nadal nieskończona, ale nadzieja jest.

Co się nie zmieniło? Podejście do życia pod hasłem: kochaj swój fotel i co dzień na nim siedź, połączone z nieplatoniczną miłością do produktów spożywczych (z pizzą na czele) oraz niewyparzona paszcza .

P.S. I nadal nie udało mi się wyhodować niebieskiego ogórka.

Komentarze