Po co nam...?

Obraz Myriam Zilles z Pixabay
Przemówienie z dnia siódmego roku bieżącego
Wolność. Po co wam wolność?
Macie przecież telewizję
Wolność. Po co wam wolność?
Macie przecież Interwizję, Eurowizję
Wolność. Po co wam wolność?
Macie przecież tyle pieniędzy
Wolność. Po co wam wolność?
I będziecie ich mieć coraz więcej
Maszerujmy ramię w ramię
Ku słońcu świata nowego
Zbudujemy nowy most
Imienia przewodniczącego
Maszerujmy ramię w ramię
Ku słońcu świata nowego
Zbudujemy nowy most
Imienia przewodniczącego
Wolność. Po co wam wolność?
Macie przecież do pracy autobusy
Wolność. Po co wam wolność?
I bezpłatny przydział spirytusu
Wolność. Po co wam wolność?
Macie komu oddawać cześć
Wolność. Po co wam wolność?
Dostaliście też Mundial '86
Maszerujmy ramię w ramię
Ku słońcu świata nowego
Zbudujemy nowy most
Imienia przewodniczącego
Maszerujmy ramię w ramię
Ku słońcu świata nowego
Zbudujemy nowy most
Imienia przewodniczącego
Wolność. Po co wam wolność?
Macie przecież filmy fantastyczne
Wolność. Po co wam wolność?
Czasem zezwolenie demonstracji ulicznych
Wolność. Po co wam wolność?
Z każdej wystawy dobrobyt tryska
Wolność. Po co wam wolność?
Macie przecież chleb i igrzyska
Maszerujcie ramię w ramię
Ku słońcu świata naszego
Wszyscy położycie głowy
Za przewodniczącego
Czy słyszysz, czy słyszysz
Co tu dzieje się od lat
Jaki wokół siebie szum wytwarza ten fatalny świat
Co za fatalny świat
Podzielony granicami
Z ludźmi, których kochasz
Rozmawiasz tylko listami
Czujesz ich jedynie przy pomocy pocztowego kleju
Tylko dlatego, że mieszkają w innym kraju
Na tym świecie każdy jest zachłanny i pazerny
Na tym świecie każdy chce pieniądze i koncerny
Kilku frajerów rządzi świata tego polityką
Najpotężniejsi z nich myślą o władzy nad galaktyką
Co za fatalny świat
Przemówienia z dnia siódmego
Co za okropny świat
Roku bieżącego
/K. Staszewski/

Kult opublikował ten utwór w roku 1989. Trzydzieści lat później porównuję dwa obrazki w poszukiwaniu różnic. Widzę jedną: zamiast pocztowego kleju mamy Facebooka, Instagrama, Skype'a oraz STARE dobre telefony - w odróżnieniu od połączeń z lat osiemdziesiątych już bez szumów, trzasków i konieczności zamawiania rozmowy (przy zerowej gwarancji kiedy i czy w ogóle się odbędzie). Co do pozostałych... Eeee....

Lata dziewięćdziesiąte przyniosły nadzieję. Tak, wiem: podczas, gdy my - szczyle licealne - podkręceni atmosferą przemian śpiewaliśmy*) Mury Kaczmarskiego na szkolnych korytarzach, czy Wind of Change Scorpions'ów na imprezach (nie znając prawie angielskiego 😋), po sąsiedzku na tym samym kontynencie wykrwawiali się masowo mieszkańcy terenów, które obecnie brodaci Millenialsi traktują jako jedną z letnich baz wypadowych. Jakoś też nie docierało do nas co działo się w Afryce, czy na Bliskim Wschodzie. Niemniej, szczerze wierzyliśmy, że świat się zmieni, że będzie coraz lepiej.
A może tylko mi się tak wydawało, bo miałam piętnaście / szesnaście lat i z innymi małolatami jaraliśmy się takimi detalami, jak upadek muru berlińskiego? Bo było to dla nas symbol zjednoczenia dwóch obcych dotąd (przynajmniej za naszego życia) światów? Bo uważaliśmy, że skoro od tej pory Europa przestanie się dzielić na Wschód i Zachód, to może też - siłą rozpędu - inne podziały też szlag trafi. Że zapanuje powszechna równość, wolność i takie tam...

Ech...

Ktoś mógłby mi zarzucić, żem malkontentka, że nie doceniam tego, co mam, że się czepiam. Może. W końcu nikt mnie do niczego nie zmusza ani nie zabrania. Mogę decydować o sobie. Ale czy na pewno? Ile trzeba czasu zanim jakiś polityk albo arcybiskup wpadnie na genialny pomysł, że po Straszliwych-Uchodźcach i Tych-Zboczeńcach-z-LGBT kolej na rozwódki, czy tak zwane "samotne matki"? (Swoją drogą - złote usta dla "geniusza", który wymyślił tę ostatnią nazwę na określenie często bardzo niezależnych i dzielnych kobiet.)

Mam szczęście, gdyż dla większości napalonych białasów jestem już starym próchnem, ale co mają zrobić kobitki, które za bardzo wpadną w oko jakiemuś "dzielnemu" mundurowemu "patriocie"? Udowodnią mu gwałt? Raczej pan samiec udowodni, że to zwykła dziwa była i zrąbie jej opinię w tak zwanym środowisku. Bo za krótka spódniczka, bo się szlajała po dwudziestej drugiej po mieście, bo...

A co mają zrobić dziewczyny, których mężowie uważają, że te stanowią ich własność i biorą co chcą i kiedy chcą? Ciałko, kasę, godność... Przecież Święta Instytucja Małżeństwa wybieli każde świństwo. Nie? No, to udowodnij, dzieweczko, że twój stary robi ci krzywdę. Jakąkolwiek. Życzę powodzenia!

Miało być o wolności, a jest trochę feministycznie. Ale tak naprawdę, to ta sama bajka. Bo nie może być mowy o wolności w kraju, gdzie przemoc domowa jest sankcjonowana prawem (Czy ktoś może potwierdzić pani zeznania? Dziecko? Nieletnie? Pewnie zmanipulowane przez mamusię...). Nie może być mowy o wolności, kiedy gotujący, czy sprzątający w domu facet jest nadal osobliwą hybrydą bohatera narodowego z obiektem drwin / współczucia, bo robi coś co POWINNA robić kobieta.

Ma być nie tylko feministycznie? Bardzo proszę! Jak można mówić o wolności, kiedy około 5% społeczeństwa (dane statystyczne sprzed trzech lat, mogą być niedokładne) nie ma takich samych praw jak pozostałe 95%? Nie może mianowicie wziąć ślubu z ukochaną osobą, rozliczyć się wspólnie z fiskusem, nie ma prawa do renty, czy emerytury rodzinnej po zmarłym partnerze, nie otrzyma zasiłku opiekuńczego z tytułu opieki nad partnerem chorym... Nie mam siły wymieniać tu wszystkich "nie może", czy "nie ma prawa". Za to ci ludzie mają obowiązek w milczeniu znosić poprzebijane opony w samochodzie, nienawistne, wulgarne komentarze rzucane w ramach działań Stróżów Moralności i Tradycji Oraz Ich Dzieci, a także brać na twarz (oba policzki oraz inne części anatomiczne) ciosy tychże Stróżów.

Jak można mówić o wolności w kraju, w którym przedstawiciele dominującej organizacji religijnej są nietykalni wobec prawa, a na każdą najmniejszą próbę przywrócenia świeckości państwa w kwestii symboliki, obrządków, czy wspomnianej nietykalności reagują histerycznym krzykiem o prześladowaniu?

Wolność dla wszystkich, pod warunkiem, że są wystarczająco biali. Wtedy nikt ich nie oskarży o to, że przyjechali zabierać Naszym pracę i gwałcić Nasze kobiety (jakbyśmy nie mieli od tego własnych speców). Wolność dla wszystkich, dopóki ich mowa nie jest zbyt śpiewna i nie używają słowa bladź (zamiast naszego dobrego polskiego kur**). Wolność dla wszystkich, byle nie byli z zasr***ego Wschodu, czy zgniłego Zachodu!

Jak nie zwariować, kiedy człowiek widzi to wszystko i może się jedynie w rzyć z bezsilności pocałować (o ile sięgnie)? Bo rasa panów rośnie w siłę przy wielebnym błogosławieństwie. Bo takie mamy rządy, jakie wybraliśmy jako tak zwane społeczeństwo. Co gorsza, nic nie wskazuje na to, by społeczeństwo to jakoś na dniach nagle otworzyło oczka zaćmione dobrą polską setką czy plus-pięćsetką.

A może po prostu przestać się w końcu łudzić? Starać się jakoś przeżyć w ciasnym światku czyjegoś autorstwa? Co jakiś czas założyć glany i na koncercie wywrzeszczeć frustrację (przynajmniej dopóki polskich scen nie zdominuje Jedyne Słuszne Disco Polo). I przeżyć te kilka dziesiątek (daj Boże!) tak przyzwoicie, jak tylko się da. Ryzykując, że oberwie sie w mordę za tęczowego motylka na szyi noszonego już nie tylko dla ozdoby lecz w ramach solidarności z tymi, którzy są w mniejszości. Ryzykując, że oberwie się "lewacką kur**ą" za stawanie w obronie praw kobiet. Pewnie jestem błędem ewolucyjnym. Pewnie czytałam niewłaściwe lektury...

Pewnie to szkoła jest winna za moje wychowanie. Coś tam mówili (poza szumem informacyjnym o partii i pantofelkach), że należy bronić słabszych...



Wolnym podobno można być nawet w więzieniu.

Wolność, to niezgoda na to, by lęki i paranoje zdominowały nasze działania.

Wolność to stan umysłu.

Gdyby tak można było nim zarażać!
 _____________________
*) czyli z reguły wyliśmy, pialiśmy, melorecytowaliśmy

Komentarze