Ta, która umiera ostatnia.

Obraz Erika Varga z Pixabay

Kiedy opublikowałam ostatni wpis, nie minęło pół godziny, jak WhatsApp i Messenger rozgrzały mi komórkę. Człowiek niby wie, że nie jest sam, że ma wokół siebie przyjazne Dusze (czego już niejednokrotnie doświadczyłam), ale za każdym razem łzy się w oku kręcą. I są to niewątpliwie bardzo szczęśliwe łzy. 
Dziękuję!! 💓
Jednocześnie zainteresowane Dusze informuję, że piłka nadal w grze. Jaki będzie wynik meczu - nie wiadomo. Zrobiłam wszystko, co mogłam. Pomoc prawna podjęła działania. Teraz trzeba czekać. Oby nie za długo!

Wykonując różnorodne sztuczki mające na celu poprawę sytuacji miałam okazję przekonać się, że czasami Urzędniczka* instytucji państwowej na drugim końcu kraju potrafi, a przede wszystkim CHCE pomóc, choć wcale nie musi. I nie to, że wzięła za to jakieś monety. Po prostu jest dobrym człowiekiem, który nie zamierza dodatkowo kopać leżącego bliźniego, który popadł w tarapaty, bo się głupio był zamężył.
To jak nagroda za poprzednie fatalne doświadczenia.

Co więcej, porządkując inną sprawę, związaną z tematem rodzicielskim, musiałam spotkać się z kolejną Urzędniczką** państwową. I tu kolejny ZONG! Pani już przez telefon brzmiała ciepło acz profesjonalnie, a spotkanie (którego jakoś tam się obawiałam, zważywszy na paskudne wcześniejsze doświadczenia) nie tylko potwierdziło pierwsze wrażenie, ale i zrekompensowało wiele dotychczasowych ran i siniaków.
Świat się kończy!

Jak jeszcze spotkam pomocnego policjanta, to już chyba udam się do psychiatry z podejrzeniem urojeń.😉 

Mało tego! Tkwiąc jeszcze po uszy w dolinie, otrzymałam informację, że dano mi szansę powrotu do ukochanego zawodu! Wprawdzie w zupełnie nowej dla mnie odsłonie i teraz mam lekkiego cykora, czy dam radę, ale... Po pierwsze znane mi jest przysłowie o niekoniecznie świętych garncarzach a po drugie jakieś tam predyspozycje podobno mam, co zgodnie - choć zupełnie od siebie niezależnie - twierdzi kilkoro bliskich mi Ludzi***. Nie wiem. Zobaczymy. Na razie cieszę się, że znowu BĘDĘ UCZYĆ!!
Po raz kolejny: nie, żeby moja obecna praca była zła. Po prostu ja mam tę wadę mózgu, która co roku pierwszego września wywołuje mnie do tablicy. Nieuleczalne!

Albo strasznie trudne do zabicia.

Zupełnie jak Pani N., która po raz kolejny podnosi z błota obity łeb i - choć jeszcze ledwie żywa - uśmiecha się półgębkiem, mrugając do mnie porozumiewawczo. To ta sama, którą pogrzebałam już wielokrotnie, a która nadal się odradza, mimo, że od wielu lat nie chcę już jej oglądać i słuchać. Żyć z nią bowiem jest ciężko. Jednak bez niej - całkiem do bani!
Znacie ją chyba wszyscy.

To ta, która umiera ostatnia.
Obraz Lemon Park z Pixabay


______
* tak! z wielkiej litery, gdyż to Osoba wielkiego formatu jest 
**  tak! z wielkiej litery, gdyż to Osoba wielkiego formatu jest 
*** j.w.😁

Komentarze

Prześlij komentarz