Trawa bardziej zielona

Obraz Exau Paluku z Pixabay
Kto by nie chciał na taką wyspę? 
Szczególnie kiedy człek siedzi w korpo-klatce otoczony klikaniem klawiatur. Albo usiłuje przewinąć (niekoniecznie pachnący) mikro-tyłeczek, podczas gdy za łydę lub udo łapie zasmarkany, wyjący potwór, który strasznie chce coś przekazać, tylko za cholerę nie wiadomo, o co mu chodzi.

Ale, z drugiej strony: wyspa mała, środków transportu nie widać, z głodu i z nudów umrzeć można... no i ten gość też nie wygląda na szczęśliwego.

To co? Większa wyspa? Jacyś ludzie dokoła? Łódki? Knajpa? Może dostęp do internetu? 
 Ale może wtedy nie byłoby już tak dziko? Może za duży tłok by się zrobił? Może...?
 
Gdybym miała więcej pieniędzy, to...
Gdybym miał inną pracę, to...
Gdybym był inteligentniejszy, to...
Gdybym miała chłopaka, to...
Gdybyśmy mieli własny dom, to...

Gdyby mój ex nie okazał się... tym, kim się okazał. Gdyby nie wisiał nade mną kredyt w CHFach... Gdyby "wymiar sprawiedliwości" działał skutecznie i mniej anemicznie...
No, co? Myślicie, że - w odróżnieniu od Was - sypiam spokojnie? Też mam swoje "gdyby"!

Inną odmianą "gdybów" są "kiedy":
Kiedy skończę szkołę / studia, to...
Kiedy znajdę dziewczynę, to...
Kiedy się dorobię, to...
Kiedy już schudnę, to...

...można by tak jeszcze długo. Wspólny mianownik jest taki, że po "to" nieodmiennie następuje jakaś forma Prawdziwego Życia, Szczęścia, czy innej formy Raju.
Tyle tylko, że kiedy kończymy studia / zarabiamy jakąś tam kasę / kupujemy dom / zakładamy rodzinę / rodzimy dzieci / spłacamy kredyt / dzieci się wyprowadzają / itd. / itp., pojawiają się kolejne "gdyby" i "kiedy".

Cholerna trawa NAPRAWDĘ jest bardziej zielona na tym brzegu rzeki, na którym nas akurat (teraz) nie ma! Przykład: ja - zadeklarowany leń i obibok, który najbardziej na świecie kocha kanapę i kocyk, kiedy musiałam spędzić na tejże (no dobra - innej, ale równie wygodnej) kanapie kilka miesięcy w pozycji horyzontalnej (Franek bowiem groził, że wylezie na świat wcześniej, niż mógłby to zrobić bezpiecznie), oddałabym sporo, żeby móc wyjść chociaż po zakupy, o dłuższym spacerku nie wspominając. I co? Kiedy już wstałam, Franciszek wylazł jak trzeba i zaczęła się niemowlęca polka-kolka, niejednokrotnie marzyłam o paru MINUTACH spokoju na kanapie. 

Znamy takie sytuacje?

Nie jestem mistykiem (o co za niespodzianka! 😋), więc nie napiszę: Bądźcie Wdzięczni i Cieszcie Się Tym, Co Macie. Bo może nie potraficie, może coś Wam przeszkadza, może sąsiad ma więcej albo lepsze i patrzeć się na to nie da spokojnie, bo straszny-z-niego-dupek-i-mu-się-nie-należy!
Napiszę więc: niezależnie ile "gdybów" i "kiedów" uda Wam się osiągnąć, i tak przyjdą nowe. One są jak horyzont! Nie da się ich dogonić. Więc może, po prostu, przerwiemy tę gonitwę, siądziemy wszyscy na tyłkach, zastanowimy się spokojnie i dojdziemy do wniosku, że - jeżeli nie chcemy zamienić się w chomiki na karuzeli -  to nie mamy innego wyjścia, jak tylko...

Być wdzięcznym i cieszyć się tym, co mamy.

Obraz NickyPe z Pixabay

Komentarze